Gdy zobaczyłam te piłki lekarskie, nie mogłam wobec nich przejść obojętnie! Oczyma wyobraźni już je umiejscowiłam w salonie i na nic zdały się argumenty, że nie ma na nie już miejsca;). Służą nam jako pufy. Ponadto skłoniły mnie do małej psychoanalizy własnej osoby. Rzut piłką lekarską w przód i w tył, obok biegów, skoku w dal, skoków przez kozła, był jedną z tych dyscyplin w szkole, w których byłam dobra. Natomiast wszelkie gry zespołowe, wymagające współpracy w grupie, rywalizacji, bliskiego kontaktu cielesnego, nie czułam... Po prostu jestem SOLISTKĄ! Lubię działać we własnym rytmie. Pytanie o ulubiony sport jest podobno jednym z najczęściej zadawanych pytań, podczas przesłuchań o pracę. Pewnie dlatego nie miałam "szczęścia" do pracy na etacie. Blisko 10 lat prowadziłam własną firmę i w tej wodzie dobrze pływałam. I to wcale nie znaczy, ze nie lubię ludzi. Lubię, ale nie łatwo się zaprzyjaźniam. Mam jedną przyjaciółkę od blisko 30 lat i ona zawsze była lepsza ode mnie w rzucie piłką lekarską;)))
Natomiast w ATELIER znów coś się dzieje. Powstał pan Fred, jako towarzysz pani Tusi,bo przecież we dwoje raźniej iść przez życie!
I we dwoje (zdjęcie dodane później)